„Great Jones Street” - Don DeLillo. Oficyna Literacka Noir sur Blanc.
„Great Jones Street” - Don DeLillo

Ta książka ukazuje się po raz pierwszy w Polsce, co świadczy o jakimś ogromnym zapóźnieniu literackim, w którym niestety wciąż jeszcze tkwimy. Jest bowiem „Great Jones Street” jedną z najważniejszych, jeśli nie najważniejszą satyrą na współczesne społeczeństwo, jego okrucieństwo i głupotę. Jest też poniekąd książką proroczą. Dlaczego? Otóż, Don DeLillo napisał ją na początku lat 70-tych ubiegłego wieku (wyszła po raz pierwszy w 1973 r.), kiedy obsesyjne zainteresowanie życiem celebrytów jeszcze raczkowało. Tymczasem, kiedy ta chora obsesja wykwitła dziś w postaci portali plotkarskich, telewizji śniadaniowych i całej prasy poświęconej w dużej mierze kreowanemu na siłę życiu gwiazd, „Great Jones Street” zaskakuje swoją aktualnością. Bohater to muzyk rockowy Bucky Wunderlick (ponoć wzorem był dla DeLillo Bob Dylan), który w geście buntu przeciwko sławie i blichtrowi swojego życia zwiewa z trasy koncertowej i dekuje się w ruderze umiejscowionej gdzieś na nowojorskim Manhattanie, której lokatorzy stanowią galerię postaci wegetujących na marginesie społeczeństwa (jego sąsiadami są miedzy innymi: pozbawiony talentu pisarz – pseudofilozof, czy matka trzymająca w zamkniętym pokoju niepełnosprawnego syna, którego nie udało się jej sprzedać do obwoźnego cyrku). Wunderlick wplątuje się w aferę narkotykową, której skutkiem jest zażycie substancji paraliżującej ośrodek odpowiedzialny za mowę w mózgu. Niemy, zrozpaczony rockman dowiaduje się w tej tragiczno-absurdalnej sytuacji, że jego zniknięcie przyczyniło się tylko do wzrostu popularności. Celebryta staje się tak naprawdę wielki kiedy umrze albo zniknie – ta okrutna i smutna zarazem prawda podana jest przez DeLillo w mistrzowskim stylu. Nic dziwnego, że autor jest wymieniany jednym tchem w tzw. „wielkiej trójce współczesnych pisarzy amerykańskich” obok Thomasa Pynchona i Cormaca McCarthy’ego. Bardzo polecam!

Tomasz Ogonowski