„Tak. Wyjadacze” - Thomas Bernhard. Wydawnictwo Czytelnik.
„Tak. Wyjadacze” - Thomas Bernhard

Zaznaczam: lektura dwóch znakomitych opowiadań austriackiego pisarza nie należy do najłatwiejszych. Warto jednak, bo Bernhard był geniuszem.

Pisarz ten, który ze względu na krytyczną ocenę mocno zakłamanej austriackiej rzeczywistości nazywany był w ojczyźnie Nestbeschmutzer (niem.: kalający własne gniazdo) należy - obok Franza Kafki i Heinricha Bölla - do trójki moich ulubionych pisarzy niemieckojęzycznych. Napisać, że Bernhard to tylko bezlitosny obserwator mieszczańskiej Austrii byłoby jednak zbyt proste. Dotknięty nieuleczalną chorobą płuc pisarz, żyjący ze świadomością ciążącego na nim wyroku śmierci, dotykał w swojej prozie rzeczy ostatecznych. Mottem wydanych po raz pierwszy w Polsce opowiadań: „Tak” i „Wyjadacze” mogłoby być zatem zdanie z pierwszego z nich: „Wszystko w człowieku jest rozpraszaniem myśli o śmierci”.

W warstwie fabularnej oba opowiadania opisują dość proste historie. Łączą je postaci narratorów: w obu przypadkach są to naukowcy, którzy z różnych powodów egzystują gdzieś na skraju życia, wykluczeni na własne życzenie ze społeczeństwa i obserwujący innych ludzi z boku, z egzystencjalnego oddalenia. Ale dość o tym, bowiem pisarstwo Bernharda nie opiera się na skomplikowanej fabule. Jego twórczość to przede wszystkim wielowarstwowa głębia i niezwykły język. Ten ostatni bywa momentami bardzo trudny. Używanie zdań wielokrotnie złożonych (pierwsze zdanie „Tak” zajmuje półtorej strony) i całkowity brak dialogów nie ułatwia lektury. Jednak to dzięki temu unikalnemu językowi docieramy z pisarzem do najgłębszych warstw tekstu, w których centralne miejsce zajmują: porażka, samotność i śmierć.

Czytanie Bernharda przypomina te wyjątkowe momenty naszego życia, w których ocierając się o rzeczy ostateczne zaczynamy zadawać najważniejsze pytania. Nic przyjemnego. Jak zimny prysznic. Który bywa jednak przecież bardzo oczyszczający…

Tomasz Ogonowski