„Internat” - Serhij Żadan. Wydawnictwo Czarne.
„Internat” - Serhij Żadan

A gdyby tak piekło było na Ziemi? Tuż obok nas, nieledwie za granicą? Kiedy czytamy w podręcznikach do historii, biografiach i wspomnieniach opisy wojny, to zawsze jest to wojna, która ma swój cel, swoje motywy i sens. Swój logiczny porządek. W wybitnej książce Żadana wojna nie ma żadnej z tych cech. Jest nielogiczna, niezrozumiała, głupia i brutalna. Przyszła nagle i równie nagle ustanowiła panowanie apokalipsy nad normalnym światem. Zagarnia wszystko i wszystko niszczy. Stanowi bezsensowny chaos czystej, bezrozumnej destrukcji.

Czy Serhij Żadan opisuje zatem jakąś fantastyczną, postapokaliptyczną krainę? Ależ skąd. Akcja „Internatu” rozgrywa się po sąsiedzku, w ukraińskim Donbasie, zimą, podczas której nagle wybucha wojna. Słychać ją (odgłosy strzałów przewijają się przez całą książkę) i widać (na horyzoncie wciąż widać łuny pożarów). Bohater powieści Pasza, to zamknięty w sobie nauczyciel języka ukraińskiego, który ma odebrać siostrzeńca z tytułowego internatu i wrócić z nim do domu. Będzie to dla niego podróż za siódmy krąg piekieł z której nigdy się nie otrząśnie. Bo wojna ma jeszcze jedną immanentną cechę. Oblepia, oplata duszę i ciało i nigdy nie pozwala o sobie zapomnieć.

„Internat” jest często porównywany do jednej z najbardziej przerażających książek świata, czyli „Drogi” Cormaca McCarthy’ego. Moim zdaniem „Internat” momentami przerasta powieść amerykańskiego pisarza. Nic nie przebije bowiem opisów Żadana, który jest arcymistrzem wizyjności i sugestywności. Jest też królem detali, które budują ciężką atmosferę tej książki. Na przykład opis rannego żołnierza, młodzika z poderżniętym gardłem. W krwawy opis Żadan nagle wstawia takie dwa zdania: „Ranny jest młodziutki, może nawet nie ma dwudziestki. Pozacinany maszynką podbródek – chyba golił się po ciemku”. Pisarski majstersztyk, jakich pełno w „Internacie”.

Jedna z najlepszych, jeśli nie najlepsza książka tego dopiero rozpędzającego się roku.

Koniecznie!

Tomasz Ogonowski